Na marne – Marta Sapała
1,3 miliarda ton – tyle żywności każdego roku marnuje cała Ziemia. Jest to jedna trzecia globalnej produkcji.
88 milionów ton – tyle marnuje Europa, czyli ok 95-115 kg rocznie na głowę Europejczyka.
Obraz – refleksja na temat marnowania
Aby wyjaśnić i przemówić w sposób, który zobrazuje jak dużo jedzenia marnuje się na świecie trzeba by sięgnąć do spraw związanych z neokolonializmem, globalizacją, spekulacją cenami żywności, nadmiernym konsumpcjonizmem. Marta Sapała w swojej książce opisuje wiele historii związanych z marnowaniem żywności i z czego wynika to, jak wiele jej wyrzucamy. Zbiór reportaży w książce „Na marne”przeraża. Lektura szczególnie zszokuje tych, którym wydaje się, że jedzenia nie marnują.
Statystyki są dla ludzi tylko liczbami. Nie przemawiają do wielu, nie można wyobrazić sobie skali zjawiska. Kiedy pokażemy zdjęcie z górą marnującego się chleba, który pleśnieje i do którego dobierają się owady rozkładające pokarm na składniki proste, to takie zjawisko wzbudza w nas potężne obrzydzenie. Tak, wymioty to odpowiednia reakcja fizjologiczna, która może zmusić nas do refleksji…
„Michał Misiak, psycholog społeczny, Uniwersytet Wrocławski:
– Obrazy pomagają nam zbliżyć się do skali zjawiska, ale też zapamiętać dane. Zwłaszcza jeśli uruchamiają gwałtowne emocje, takie jak obrzydzenie, które wywołuje silne reakcje fizjologiczne. Łatwiej zapamiętać górę zapleśniałego chleba niż wagę pieczywa marnowanego rocznie w Polsce. Emocje wspomagają ten proces. ” – fragment książki „Na marne”.
Manipulacja statystyczna
Aktualne dane, którymi operuje się aby oddać skalę marnowanej żywności nie mają pokrycia w rzeczywistości. Są przeterminowane, a do tego nikt ich dokładnie nie obliczył. W przypadku Polski są oparte na wielu spekulacjach, a używane bardzo często we wpisach blogerów zero wastowych czy kampaniach społecznych są jedynie wygodną liczbą, która przemawia do ludzkich serc – szczególnie w okresie świąt. Zapewne nie raz widzieliście liczbę, szumne 9 milionów ton żywności jaką marnuje Polska, ale jaka jest dokładna skala marnowanego jedzenie w Polsce? Nie wiemy. Dane z Eurostatu są oparte na „europejskich liderach (Wielka Brytania, Holandia, Dania) oraz wyobrażeniach na temat tego, jak żyje się i marnuje w krajach, które kryją się w statystycznym cieniu.” – fragment z książki „Na marne”
Statystyki europejskie z 2006 oparte są przede wszystkim na ilości wywożonych bioodpadów, do których mogły trafić resztki żywności, urodzinowe bukiety, trawa, liście, gałązki świerkowe, pozostałości po produkcji żywności, nawet tytoń. „Najważniejszy i najczęściej cytowany raport w Europie został więc oparty na liczbach dotyczących nie tylko jadalnej treści, ale szeroko pojętej organicznej materii, trafiającej do śmieci.” fragment z „Na marne”.
Co najbardziej niepokojące – dane mogą być niższe, ale nic tego nie zapowiada. Skala marnowanego jedzenia w Polsce jest na pewno duża, ale statystycznie nie jesteśmy w stanie (ze względu na brak danych i odpowiednich pieniędzy na dodatkowe badania) obliczyć tego zjawiska.
Ustawa nadzieją dla marnowanej żywności
Od 2017 roku Senat pracował nad projektem ustawy o marnowaniu żywności. W 2019 roku po odrzuceniu projektu informacja trafia do wiadomości publicznej, aktywiści zaczynają walczyć o podpisy w celu ponownego odczytania. Czy uda się przepchnąć? Sporo osób traci nadzieję, ale Banki Żywności nie dają za wygraną. Od tego dokumentu będzie zależeć każdy kilogram zmarnowanej żywności. Jest o co walczyć, tym bardziej, że sporo z odrzuconego jedzenia da się jeszcze odratować. Rok 2019 to przełom. Ustawa zostaje podpisana, sporo jedzenia uda się odratować. Sukces? To ocenimy za rok, kiedy wypłyną oficjalne dane o ilości przekazanego jedzenia.
Banki Żywności zacierają ręce, nareszcie będzie łatwiej, a i ludzie chętniej przekażą żywność. Od kiedy historia legnickiego piekarza darującego chleb obiegła całą Polskę ludzie niechętnie oddawali żywność. Bali się konsekwencji prawnych, chociaż w prawie wiele się zmieniło i darowizna wcale nie była skomplikowanym procesem.
Skala której nie znamy
ONZ do spraw Wyżywienia i Rolnictwa dzieli pozostałą żywność, która gdzieś „ucieka” w całym procesie poczynając od momentu produkcji, na dwie grupy: straty i marnotrawstwo. Straty czyli od momentu produkcji do miejsca, w którym zostanie sprzedana. Marnotrawstwo czyli to, za co są odpowiedzialni sprzedawcy, gastronomia i konsumenci. W kolejnych statystykach pozują liczby – co 4 ziemniak trafia do żołądka konsumenta. Gdzie reszta? Przepada. Marnuje się. Psuje. Spada z ciężarówki. Gnije. Dopada je zaraza. Owady. Nie ma. Część z nich nie spełnia norm. Jabłko ma za mało czerwonego rumieńca, pomarańcza w jednym z kartonów jest nadpsuta. Zaraz pewnie popsuje się reszta. Zapełniony TIR odsyłany jest tam skąd przyjechał. Nikt nie będzie płacił za towar (w szczególności duże markety), który może się popsuć w ciągu najbliższych godzin.
Jedynym rozsądnym rozwiązaniem zbadania skali problemu w domach konsumentów, restauracjach, wszelakiej gastronomii, sklepach jest przekopywanie się przez worki ze śmieciami i ważenie każdej frakcji na identycznie skalibrowanych wagach. Szaleństwo? Tak działa między innymi WRAP – Waste and Resources Action Programme w Wielkiej Brytanii. Dzięki ich badaniom można było obliczyć skalę marnowania żywności na Wyspach Brytyjskich. Jak wygląda sprawa u nas? Co najczęściej się marnuje i dlaczego do tego w ogóle dochodzi?
Zdradzać więcej nie będę. Przeczytajcie książkę Pani Marty Sapała „Na marne”, a na każdą kromkę chleba spojrzycie inaczej. Przypomnicie sobie sposoby na wykorzystanie domowych resztek, zrezygnujecie z okrutnie drogiego kursu gotowania z obierek. Nie będziecie też bezmyślnie kupować, a lodówka stanie się bardziej przejrzysta. Ta książka da Wam o wiele więcej niż sądzicie, a może i nawet czegoś was nauczy. Bo na pewno zszokuje.