Śmieci w lasach, śmieci na szlakach. Zacznijmy w końcu po sobie sprzątać.
Odpady to jeden z największych problemów z jakim borykamy się nie tylko my, ale i nasze środowisko. W świecie, w którym mamy wszystko na wyciągnięcie ręki, w którym wszystko możemy kupić za niewielkie pieniądze nie zastanawiamy się nad trwałością produktu ani czasem przebywania przedmiotów w naszym domu czy rękach.
Lubimy wygodę, taniość, dostępność, powszechność i cenimy swój czas. Lubimy też kiedy jest czysto, więc cenimy miasta jak i zagospodarowane tereny zielone za wszechobecne kubły na śmieci. Zjadamy zatem batonika, wypijamy butelkę półlitrowego napoju z etykietą z delikatnej termokurczliwej folii i wyrzucamy śmieci do kosza. Uf, pozbyliśmy się problemu. Czy aby na pewno?
Wiedza Polaków na temat gospodarki odpadami w naszym kraju jest słaba. Nie potrafimy poprawnie segregować odpadów, nie wiemy co dzieje się z naszymi odpadami, nie umiemy odpadów unikać oraz nie zdajemy sobie sprawy z tego jaki wpływ mają na nasze zdrowie i środowisko.
Braki w wiedzy wynikają głównie z braku edukacji w tym kierunku. Zarówno dzieci jak i dorośli wiedzą, że segregować trzeba, znają pojęcie recyklingu i ponownego wykorzystania, ale ta wiedza jest albo bardzo wybiórcza albo niedokładna. Trzeba to powiedzieć w końcu głośno – nie radzimy sobie z odpadami. Co gorsza, nasz kraj i infrastruktura także sobie z nimi nie radzą.
W Polsce posiadamy kilka wiążących dokumentów, między innymi Krajowy Plan Gospodarki Odpadami, w którym zawarta jest hierarchia postępowania z odpadami. Podstawowym sposobem radzenia sobie z nimi jest ich unikanie. Co ciekawe, ta hierarchia powstała już bardzo dawno temu i nie jest wymysłem XXI wieku. Problem światowego zagospodarowania odpadów i ponownego ich wykorzystania był już rozpatrywany w latach 60, 70, 80 XX wieku, kiedy Polska o foliówkach (czyli tzw. zrywkach) i wyrobach z plastiku jedynie mogła pomarzyć, więc w gruncie rzeczy odpadów w Polsce w takiej skali nie było. Była też inna frakcja tych odpadów, bo co można było ponownie wykorzystać wywoziło się na skup (złomu, szkła, makulatury, szmaty przeznaczało się na czyściwo).
Do pewnego momentu byliśmy mistrzami recyklingu, ponownego wykorzystania, niemarnowania, żyliśmy bez plastiku i tworzyliśmy gospodarkę o obiegu zamkniętym. Realizowaliśmy wtedy dzisiejsze marzenia. Marzenia, o kraju w którym wytworzony produkt zostanie ponownie wykorzystany, poddany recyklingowi lub zostanie mu nadane nowe życie.
Pokolenie zero waste
„Wróćmy do korzeni.” – to jedno ze zdań jakie wypowiadam wielokrotnie w dyskusjach. Przypomnijmy sobie, jak żyli nasi rodzice w latach 80 czy dziadkowie tuż po wojnie. Zero waste byliśmy od dawna, my Polacy jesteśmy mistrzami w zero waste! Potrafimy śmieci unikać, mamy to we krwi.
Pamiętacie jak babcie pakowały kanapki w torebki po cukrze albo mące? (moja babcia tak robiła, nie raz otwierałam plecak z niespodzianką, a foliówki były już wtedy hitem!) Albo używały octu i sody do czyszczenia i mycia łazienek lub wykładały starą gazetą kubełek na śmieci? W domach nic się nie marnowało, produkty jednorazowe nie były nawet znane. Nasze rodziny były też mistrzami bezśmieciowego podróżowania.
Śmieci w polskich lasach
Dlaczego śmieci pojawiają się w lasach, parkach narodowych, rezerwatach?Nasi rodzice pamiętają jak śmieci w lasach nie było. Czy ludzie wtedy nie śmiecili? Nie, ludzie po prostu nie mieli wtedy czym śmiecić, a i turystyka była w mniejszej skali. Nie było butelek plastikowych na napoje i opakowań foliowych. Był termos, ciężko zdobyty lub przywieziony z zachodu. Były menażki, garnuszki z jednym uchem na kawę lub herbatę, a babcinka z drewnianej chaty w górach sprzedawała z wiadra kwaśne mleko, żętycę lub maślankę i nalewała każdemu do garnuszka. Obok miała wiadro z wodą z rzeki, w którym garnuszek płukała. O jednorazówkach mogliśmy wtedy pomarzyć, jak i o koszach.
Aktualnie większość moich małych podróży odbywa się w polskich górach. Mocno zwracam uwagę na odpady, śmieci w lasach, zachowania turystów w miejscach gdzie przyroda jest pod ścisłą ochroną. Niestety z przykrością stwierdzam, że śmieci zalewają polskie góry i szlaki, a kubły są przepełnione niebotyczną ilością odpadów.
Na punktach widokowych aż roi się od petów, wzdłuż szlaków można znaleźć butelki po piwach wszystkich marek, butelki wpychane są pod korzenie drzew, w krzakach znajduję butelki po wodach, napojach gazowanych, napojach energetycznych firmowanych twarzami znanych sportowców, piosenkarzy, influencerów, czy puszki po piwach jakże lekkie po ich opróżnieniu…
A gdzie kosz?
Koszy w górach nie było i nie będzie. Nie będzie też w parkach narodowych czy uczęszczanych szlakach. Kosze z odpadami przyciągają dziką zwierzynę, a odpadów zazwyczaj nie ma jak zagospodarować, bo śmieciarka na szlak nie wjedzie. Zasada jest jedna i bardzo prosta – to co przyniosłeś pełne musisz zabrać puste. Nie śmieć na szlaku, w miejscach ochrony fauny i flory, na plaży, w górach, na ścieżce rowerowej. Śmieci po sobie sprzątaj i segreguj.
Jak unikać odpadów na wakacjach dowiesz się z wpisu, który zamieściłam na blogu tutaj.
Czysty las
Pod jednym z moich komentarzy na temat sprzątania lasu usłyszałam, że przez takich jak ja inni śmiecą. Czy aby na pewno?
Dawanie innym przykładu, demonstrowanie, że można być świadomym turystą jak i sprzątanie śmieci na szlaku nie jest prowokowaniem do ponownego zaśmiecania. Wręcz przeciwnie, to pokazywanie, że śmieci należy po sobie sprzątać, że należy dbać o środowisko, a nawet upominać tych, co zaśmiecają.
Przeprowadziłam kilka rozmów na temat odpadów w karkonoskich i izerskich schroniskach. Pytałam obsługę jak i właścicieli jak sobie radzą z odpadami. Ciężko. Dlaczego? Bo ludzie przede wszystkim nie rozumieją dlaczego na szlakach w górach nie ma koszy na śmieci. Żądają od obsługi i właścicieli postawienia koszy nie rozumiejąc, że przyciągną one dziką zwierzynę. Nie rozumieją też, że ze szlaku i schroniska śmieci trzeba zwieźć do doliny, do miasta. Należałoby zadać pytanie „Jak ma wjechać w góry śmieciarka?”.
Zacznijmy działać, każdy z nas ma wpływ na środowisko
Ostatnie wakacje to czas, który w dużej mierze poświęciłam na szukanie sposobów na ograniczenie śmieci, sprzątanie z mamą okolicznych szlaków, wchodzeniem w minimalizm (nie dotyczy to książek, niestety to moje bardzo duże uzależnienie), szukaniem atrakcji w Polsce, a nie za granicą aby pokazać, że mamy piękne miejsca i nie trzeba daleko podróżować. Tegoroczne wakacje to też duży wkład w ochronę środowiska, nawet tego lokalnego w mikro skali. Dzięki Orianie i Fundacji Drzewa dla serca kolejne osoby zainspirowały się zero waste, a akcje sprzątania lasu przyciągają coraz więcej ludzi.
Cieszę się również z tego, że nie trzeba robić akcji #trashchallange ponieważ na grupach górskich można znaleźć mnóstwo osób, które wrzucają zdjęcia ze sprzątania szlaków – bez rozgłosu, bez pochwał, po prostu robią świetną robotę dając do zrozumienia, że śmiecić nie wolno.
Odwiedzając polskie góry można mieć wrażenie, że polski turysta na wypoczynku ma wakacje od odpowiedzialności. Śmieci, zanieczyszcza glebę, wodę, hałasuje, dokarmia dzikie zwierzęta, chodzi poza szlakami i użyźnia (tak, chodzi o fekalia ludzi jak i zwierząt) lasy tam gdzie może. Smutny obrazek.
Wakacje to czas wzmożonego ruchu turystycznego. Chcemy odpocząć, wyluzować się, oderwać od rzeczywistości więc podróżujemy w różnych kierunkach, zarówno światowo jak i lokalnie. Dbajmy o środowisko, sprzątajmy szlaki, segregujmy odpady i unikajmy śmieci. To ostatnie wbrew pozorom jest najprostsze. Bądźmy świadomi naszego wpływu na środowisko.
Pod tym linkiem znajdziecie super przewodnik EKOWAKACJE – odpowiedzialna turystyka. Zachęcam bardzo do zapoznania się z super przygotowanym przez Fundację Nasza Ziemia materiałem 🙂